Kto to mógł być ?
Hm.... pewnie ktoś , kto sowę znalazł i się zaopiekował chorą , przestraszoną . Mógł to być pracownik zoo albo leśniczy albo przypadkowy ktoś .....
Ja głaskałam puchacza !
To było wspaniałe przeżycie , będzie dokładnie 6 lat temu .
Piórka , lekkie i miękkie jak puszek , kocia sierść niech się chowa , chociaż jest przemiła :)
Wydawać by się mogło , że takie zdarzenie mnie nie spotka a jednak .
Próbowałam sobie wytłumaczyć skąd ta moja fascynacja sowami i też to uczucie sobie przypomniałam dziś a weekendowo powstała taka sowia bransoletka i to po raz drugi. Pierwsza powędrowała do koleżanki i była w dodatkach z antycznego złota . Ta jest w srebrze.
Nie umiem się zdecydować stare , zniszczone złoto , brązowe wręcz czy srebro jak zimny blask księżyca ?
Dylematy to nic w porównaniu z brakiem możliwości domówienia kaboszona z motywem sowy .
Jeśli zaś trzymamy się tej ,,koloryzancji,, powstanie produkt inspirowany mitologią grecką , która jest mi bliska i dostarcza ciągłych pomysłów .
Pegaz ,niezwykły koń , którego Zeus umieścił na niebie w postaci gwiazdozbioru za wierną służbę :)
Ten kaboszon mnie zaintrygował ze względu na kolory pasujące do większości moich rzemieni i sznurków.
W ciągu mojego urlopu powstało tak dużo prac , że już szykuję dla Was kolejną zabawę ale to będzie niespodzianka na maj :)
Życzę Wam miłego dnia , tuz przed weekendem , moim ulubionym :)
Trzymajcie się kochane :-*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz